Ostatnio wiele osób ocenia mnie na podstawie bloga. Jesteś taka, śmaka i owaka, bo blog. Jesteś dwulicową jędzą, bo blog. Jesteś zadufana w sobie, bo blog. Jesteś głupim emo dzieckiem, bo blog. Nie jesteś sobą, bo blog. Irytuje mnie twoje zachowanie, bo blog. To troszeczkę krępujące, irytujące. Często tutaj piszę pod wpływem emocji. Nie rozumiem tego. Przeczytasz coś na blogu i zamiast się mnie zapytać to od razu wnioskujesz, że jestem strasznie zakłamana i głupia. To smutne.
Nie poszłam wczoraj na dwie godziny polskiego, obydwie mi usprawiedliwiła sorka od historii. Co z tego, że pierwszą przesiedziałam z dziewczynami na mieście, a drugą byłam u nauczycielki. To nic. Po za tym w poniedziałek jestem zwolniona z całego dnia, bo biorę udział w dniach otwartych w naszej szkole. Tak bardzo Ciastek.
Zastanawiam się dlaczego ludzie wmawiają mi uczucia, dosłownie. Mówię im co czuje, a ci ze swoją śpiewką, że raczej czuje miłość, nienawiść, złość. Nie. Wiem lepiej co czuję, dlatego zostawcie mnie i moje uczucia.
Niedziela. Obudzono mnie po dziesiątej, a moja pierwsza myśl to: trzeba wyjść na dwór. O trzynastej jechałam rowerem po Pamelę. Moja wyprawa na rower zakończyła się bandażem na dłoni, sześcioma plastrami, zdartymi łokciami i kolanami, które krwawią oraz krwiakiem na pół nogi. Plastry, bandaże i opatrunki poszły w ruch. Jak tylko weszłam do domu Mama od razu z tekstem: wywaliłaś się? Nie widziała mnie ani nic, bo siedziała na fotelu i nie było możliwości żeby widziała. Matczyna intuicja?
Mając mnie pod dachem trzeba być przygotowanym na wszystko oraz mieć zapełnioną apteczkę pierwszej pomocy. Och no i numery alarmowe znać na pamięć trzeba!
Popołudniu poszłyśmy na kosza i wpadłyśmy na milion pomysłów na vlogi.
Najśmieszniejsze jest to, że jak tylko będę mogła normalnie chodzić, zginać kończyny i normalnie łapać przedmioty to znowu idę na rower. Czymże jest jeden wypadek?
To uczucie kiedy stwierdzasz, że podoba Ci się piosenka jednej z gwiazdek z disneya. To uczucie kiedy wgrywasz piosenkę na telefon. Hej, nie osądzajcie mnie! Akurat ta piosenka przypadła mi do gustu, a sama Emily jest naprawdę śliczna. Matko, Osment jesteś za śliczna, umrzyj.
Dzisiaj na 16 dostałam się do lekarza. Pominę fakt, że mojego nie było. Matko, cała się trzęsłam. Jestem za mała żeby sama wchodzić do gabinetu pana doktora. Tak, pana doktora. Tak, mój doktor to też pan doktor, ale pan doktor którego znam. I mój pan doktor zawsze do mnie 'wykapany tatuś'. No i mniejsza o to w sumie. Zwijałam się z bólu pół soboty, niedzielny wieczór i dzisiejszy ranek. Przepisano mi jakieś tabletki, które mają pomóc. Pominę fakt, że te tabletki powinno zażywać się po skończeniu osiemnastu lat, pff! Tak. Dostałam leki dla starych ludzi. I teraz wszyscy blogerzy mający +18 usuwają mojego bloga z obserwowanych, ech.
Chce mi się pić, a ostatecznie wmuszam w siebie wodę. Nie wiem co się dzieje. Pomocy?
Pomimo bólu brzucha rozpiera mnie energia i poszłabym na rolki, na rower, na spacer, na zawsze. Poszłabym w stronę słońca, przed siebie. Nie mogę, muszę się uczyć. Trudno. Do lata piechotą będę szła.
Właśnie! Ostatnio pojechałam z rodzicami oglądać samochody. Ano, moja Mama po roku znowu chce wymienić samochód. Heheszki, Ciastkowa burżuazja. No i przy okazji oglądaliśmy samochody, które w przyszłości mogą zostać samochodami Ciastka. Wiecie co? Doszłam do wniosku, że jestem za mała. Ostatnio rozmawiałam z rodzicami o kursie na prawo jazdy, o mojej osiemnastce, o studiach. Właśnie wtedy poczułam, że jestem za mała na to wszystko, że nie powinnam myśleć o tych rzeczach. Jeszcze jakieś sześć lat temu marzyłam o tym wszystkim co mam teraz, a dzisiaj... jasne, jest cudownie, ale czas pędzi do przodu i tak naprawdę niedługo matura. Przeraża mnie to.
Jeżeli chodzi o studia to nie chcę studiować w swoim mieście. Jasne, mamy uniwersytet, ale powiedzmy sobie szczerze: poziom żaden, pracy zero. W sumie to miejscowy uniwerek produkuje masę, ale to masę humanistów. Humanistów bez pracy. Nie chcę tutaj studiować, tu mnie nic nie trzyma. Nawet dzisiaj rozmawiając z Mamą doszłyśmy do wniosku, że studiowanie tutaj to najgorsza rzecz jaką mogę zrobić. W moich studenckich planach rozpatruje trzy miasta: Kraków, Warszawa, Łódź. Naprawdę bardzo chcę studiować w Krakowie, dlatego wypadałoby ogarnąć dupę i się zacząć uczyć, żeby jakoś napisać maturę. Właśnie! Już wiem z czego będę pisać maturę: polski, historia, wos. Myślę nad geografią. Tak. Jestem straszna, ja wiem, przepraszam.
Chciałam coś napisać o tęczy, jednorożcach, moim humorze, tym wszystkim co mnie otacza. Coś filozoficznego. Coś, co zmieniło by Wasz punkt widzenia i zmusiło Was do refleksji. Wiecie co? Jestem beznadziejna w tych tematach i nie chce mi się. Peace, love and trash!
Mam plany na najbliższe miesiące, a może nawet do końca roku. Przerażam samą siebie. Jeszcze wczoraj umierałam psychicznie i fizycznie, a dzisiaj zmiana o sto osiemdziesiąt stopni! Cały Ciastek. Zdecydowanie jestem optymistką, tylko czasami się załamuje. Jak każdy człowiek mam prawo do chwil słabości, do gorszych chwil, samopoczucia. Myślicie, że powinnam się leczyć? Nie chce mi się. Bycie Ciastkiem jest takie cudowne!
Do twarzy mi było w smutku. Zaprzyjaźniłam się z nim nawet. Z tęsknotą także. Wiem teraz, że tęsknota to nie tylko przebieranie ziarenek maku. Nie tylko nasłuchiwanie jego kroków za drzwiami, bo 'tęsknić' i 'czekać' to prawie to samo. Pod warunkiem, że czekając się tęskni, a tęskniąc czeka. Z tęsknoty można przestać jeść. Można też umyć podłogę w całym domu szczoteczką do zębów. Można wytapetować mieszkanie. Umrzeć można.
Jakoś żyję, funkcjonuje jeszcze. Nienawiść do samej siebie rośnie z każdym dniem, a ludzie... wysłałabym większość z nich na pluton, który rzekomo nie jest planetą bo tak sobie naukowcy z amełyki postanowili.
Przespałabym resztę życia. Nie wiem kim jestem i co się wokół mnie dzieje.
Iskierki w oczach, głupie pomysły, skojarzenia i chęć pomocy innym. Chyba coś zgubiłam.
Tak w skrócie: żyje.
Wrodzony optymizm Ciastka: boli mnie brzuch, pewnie mam jakiegoś raka.
Jest ciemno jak w dupie, a mi się nic nie chce. Rutyna zabija. Im dalej w las tym więcej drzew. Cudze szczęście w oczy kole. Chamy humoru nie mają. Do ludzi po rozum, do matki po serce. Jakie życie, taka śmierć. Kłamstwo ma krótkie nogi. Strach ma wielkie oczy. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Nigdy nie sikaj pod wiatr. Czas to pieniądz.
I teraz proszę wszystkich o wyjście.
I szlak by to wszystko trafił, a może nie. A może tak. Tak? Nie? Róbcie co chcecie. Zdałam sobie sprawę, że jestem nijaka, szara, wręcz najgorsza. Prawie się rozryczałam na lekcji kiedy sobie to uświadomiłam. I z tym nie da się nic zrobić. Zawsze będę najbrzydsza, najgłupsza, najgorsza. Nie spełniam waszych oczekiwań, o swoich już nic nie mówię. Bez sensu. Nieważne czy się staram - zawsze wychodzi tak samo. I co? I gówno. Wielkie, brązowe, śmierdzące gówno. Nic mi nie wychodzi i nigdy nie wyjdzie. I po co się starać? Po co żyć i udawać? Cześć, jestem Ciastek i codziennie budzę się z myślą, że sobie umrę. Takie tam myśli od pół roku. Wmawiam ludziom jakieś dyrdymały, podnoszę ich na duchu i pokazuje najpiękniejsze aspekty życia, a sama mam ochotę sobie strzelić w łeb, zniknąć, cokolwiek. I znowu to robię, znowu. Wmawiam ludziom, że odchodzę dla ich dobra, żeby się nie martwili, a tak na serio liczę na to, że strzelą mi w twarz i każą się ogarnąć. No i ja tak sobie znikam na miesiąc, dwa, osiem, rok i któregoś dnia wrócę licząc na przebaczenie i nie wiem, kwiaty i piosenki na moją cześć. Szkoda, że nic nie będzie. Ludzie nie wybaczają. Ludzie to mendy. Mam ochotę się zrzygać widząc swoje odbicie, swoje rzeczy, swój telefon, swoje wszystko. Czuję obrzydliwą niechęć do siebie i wszystkiego wokół. Jestem przyczyną wielu nieporozumień i ogólnie jestem sobą i siebie nienawidzę. A może nie jestem sobą? Mało osób zwraca się do mnie po imieniu, raczej wołają 'Mela'. Kim jest Karolina? Kim jest Mela? To są dwie różne osoby. Teraz pisze Karolina, roześmiana przy ludziach to Mela. I nie wiem kim jestem. I mam dość. I nienawidzę tego wszystkiego. I boli mnie brzuch.
Nigdy nie będę sobą. Nigdy nie będę idealna. Nigdy nie będę kimś. Ten blog zawsze będzie beznadziejny. I kij z tym wszystkim, idę sobie, bo polski, biologia, matematyka i niemiecki czekają. I wiecie co? I boli mnie brzuch, tak kurewsko mnie boli. I tęsknie. Brzuchu, ogarnij się, proszę.
I biegnę do tej durnej skrzynki pocztowej z kluczykiem. Jestem pewna, że to list od pewnej osóbki. Już sobie wyobrażam co w nim napisała, że może jest tam coś wyjątkowego, jakiś mały prezent albo jeszcze coś innego. I biegnę i lecę, a w głowie milion myśli co do treści tego listu. Otwieram skrzynkę i z zaciekawieniem wyciągam białą kopertę. Mój wzrok przykuwa fioletowy znaczek... cholera, rachunek z play.
Rozryczałam się, bo to nie był list do mnie! Jest mi tak smutno z tego powodu. No cóż, bywa.
Idę jutro kupić starter do orange, bo smsy w play za drogo wychodzą, o.
I'm no superman
I cant take your hand
And fly you anywhere you wanna go, yeah
I can't read your mind
Like a billboard sign
And tell you everything you wanna hear
But I'll be your hero
Tak, słucham tego faceta i jakoś mi z tym lepiej. Pominę fakt, że jest wyjątkowo uroczym blondynem, ale jego głos... to co, idziemy do łóżka bo masz fajny głos?
Jeny, przez Naffa obejrzałam jedno anime w niecały dzień, jeju, jeju, jeju! Przyznam się szczerze, że za oglądanie Hakushaku to Yosei wzięłam się od razu, a zachęciło mnie do tego jedno zdanie na blogu Naffa: "anime w klimatach wiktoriańskich z dodatkiem baśni." Czy może istnieć coś piękniejszego niż epoka wiktoriańska? Tak, kiedyś przypadkowo zakochałam się w tej epoce, a urzekło mnie w niej praktycznie wszystko. Mniejsza o to. Anime jest cudowne i och i ach i Edgar! Czy istnieje coś lepszego od przystojnego, wyrafinowanego gentelmena, który nie zawaha się komuś zagrozić, oszukać, a nawet zabić? Oczywiście, że nie. Edgar, och Edgar czemuś Tyś jest Edgar?! Tak, jestem zakochana w rysunkowej postaci i dobrze mi z tym.
Chciałabym przenieść się w czasie do epoki wiktoriańskiej. Królestwo Brytyjskie podczas panowania królowej Wiktorii było silnym imperium kolonialnym. W tamtych czasach było się bardzo biednym albo bardzo bogatym; podział na klasy, mimo to prawa wyrównywały się. Właśnie w tamtej epoce powstały tak wielkie postacie jak Doktor Jekyll i Pan Hyde, Sherlock Holmes oraz najsłynniejszy wampir na świecie - Dracula. Uwielbiam epokę wiktoriańską głównie za piękne suknie i szkodliwe dla zdrowia gorsety.
Chciałabym kiedyś pójść na taki prawdziwy bal, móc nacieszyć swój wzrok widokiem dam i mężczyzn z manierami. Chciałabym w takim świecie chociaż pożyć przez tydzień i poczuć się jak prawdziwa dama. Chciałabym kogoś takiego jak Edgar. Przystojny szlachcic z manierami, starający się z całego serca o kobietę, którą kocha. Szkoda, że to niemożliwe.
Wróćmy z krainy baśni do dwudziestego pierwszego wieku.
Piszę listy. Wszystkie zaadresowane do jednej osoby, nigdy ich nie wyślę.
Ach! Dzięki Naff zyskałam nową kołysankę.
Północ, wszyscy domownicy śpią,
a ja ze słuchawkami na uszach i po ciuchu słuchająca tej piosenki,
która niestety trwa tylko minutę i dwadzieścia dwie sekundy.
Jeny, słucham wszystkiego i mam nadzieję, że kiedyś to wszystko przejdzie. Nie powiem, jest dobrze. W szkole się układa, znajomi dalej mnie znoszą, mam dużo kopert i znaczków, jutro piątek i mam na 10:40. Życie jest piękne.
Właśnie się dowiedziałam, że jestem kreatywna! Hoho, ktoś mi tutaj podnosi samoocenę. Po za tym otwieram gabinet psychologiczno-stomatologiczny. Najpierw idziecie sobie na borowanie, a w pokoju obok znajduje się psycholog do którego możecie się udać po dentyście. Wiem, jestem taka mądra, taka przedsiębiorcza. Szkoda, że nigdy do niczego w życiu nie dojdę, ale cii.
W sumie to strasznie mi odbija, cały czas się wygłupiam, a na angielskim śpiewałam nawet kolędy i przekręcałam słowa, ugh! Pominę fakt, że noworodka ja już wsadziłam do grobu.
Wszystko byłoby pięknie gdyby nie ta pogoda. Lubię śnieg, kocham zimę, ale kurcze. Postanowiłam, że pójdę jutro poszukać wiosny i przyprowadzę ją w kajdankach.
Myślałam co zrobić z tym, że nieodpowiedni ludzie mają link do Ciastka. Bałam się takiej sytuacji, jaka wynikła teraz. Myślałam nad zmianą adresu bloga, a nawet nad całkowitym porzuceniem go, ale doszłam do wniosku, że to bez sensu. Mój ciastek, moje wpisy, moje myśli, ja. Czytajcie, oceniajcie, róbcie co chcecie. Takie tam, zdanie bez sensu. Buziaczki frajerzy.
Jeny! Historia jest straszna! Pominę fakt, że moje karty pracy są tak beznadziejnie odbite, że praktycznie nic na nich nie widać.