wtorek, 22 stycznia 2013

46.


♫ Lipali - Najgroźniejsze zwierzę świata


Po długich nocach pełnych łez i tabletek Ciastek w końcu wylądował u psychologa. A może tylko tak mu się zdawało?
Psycholog: Możesz usiąść.
Ciastek rozejrzał się po pomieszczeniu poszukując miejsca w którym mógłby usadowić swoje cztery litery. Po dłużej chwili stwierdził, że nie ma co odstawiać przypału i po prostu usiąść na krześle co też uczynił.
Ciastek: Pierwszy raz jestem w takim miejscu. U psychologa. Nie podoba mi się tu. Kiedy koniec?
Psycholog: Dopiero tu weszłaś. Wiem, że to Twoja pierwsza wizyta ale spróbuj się zrelaksować i po prostu uspokoić. Porozmawiamy teraz trochę o Tobie i twoim życiu, chcesz?
Ciasteczko tylko próbowało się uspokoić wbijając paznokcie w swoje uda. Uśmiech Pani psycholog był nie do zniesienia.
Ciastek: Możemy porozmawiać. Co chce Pani wiedzieć? Ile mam lat? Gdzie się uczę? Czy mam psa?
Pani psycholog wyjęła czerwony notatnik i coś w nim zapisała.
Psycholog: Jak się czujesz w swojej rodzinie?
Dziewczyna kiedy tylko usłyszała to pytanie mocniej wbiła paznokcie w swoje uda i po chwili się uśmiechnęła.
Ciastek: W domu? Ze wszystkimi?  Wie Pani, Tate widuje rzadko. Jeżeli raz na dwa miesiące pojawi się w domu to jest dobrze. Z Mamą bywa różnie. Ogólnie jak nie ma Taty to jest naprawdę w porządku i kochana, ale kiedy Tata zawita do domu… krzyczy o byle co i ogólnie nie idzie z nią wytrzymać. Strasznie mnie wtedy wkurza. Ja rozumiem, że nie chce martwić Taty, że chcę pokazać, że trzyma nas krótko i pilnuje, ale bez przesady. Z Młodym się dogaduje. Jasne, kłócimy się i bijemy, ale również razem oglądamy na moim łóżku filmy, gramy w gry i się kryjemy. Jak to z rodzeństwem: jest się z kim pokłócić ale i się pobawić. Mieszka z nami Babcia. Z nią chyba mam najgorszy kontakt. Bywam dla niej chamska, a Ona mimo to mnie kocha. Czasami budzę się z postanowieniem, że będę dla Niej miła i będę jej mówić, że Ją kocham, bo wiem, że kiedyś jej zabraknie, ale.. jakoś tak nie mogę. Nie wiem czemu. Denerwuje mnie czasem. Czym? Ano tym, że kiedy przychodzę do domu po 7 godzinach w beznadziejnej szkole to jej pierwsze pytanie `jesteś głodna?/jak w szkole?`. Ja wiem, że robi to z troski i w głębi duszy naprawdę to doceniam, ale.. kurcze, no. Po prostu odpowiadam z wielkim wkurwem. Wiem, beznadziejna ze mnie wnuczka. Przepraszam. Nie, ja Pani nie będę przepraszać, bo nie mam za co.  Wracając do tematu. Szczerze? Rodzinę mam cudowną, nie powiem. Tylko ja tutaj chyba nie pasuje. Mam wrażenie, że jestem jakaś inna. Niestety muszę wykluczyć opcję, że podmienili mnie w szpitalu, bo jestem strasznie podobna do Ojca. Jak to mówi moja Mama: `Ciastka to byś w sądzie się nie wyparł`.
Ciastek się tylko uśmiechnął i spojrzał na panią psycholog, która właśnie kończyła notatkę w swoim zeszycie. A może to był kalendarz? Może psycholożka miała dzisiaj randkę a Ciasteczko tylko zabierało jej cenny czas?
Psycholog: Masz jakieś wspomnienia związane ze swoją rodziną? Takie, których byś nie chciała zapomnieć?
Ciastek: Jasne, że mam. Nawet mnóstwo! Pamiętam, że kiedy byłam w pierwszej podstawówce, a Tata pracował jeszcze na miejscu to co niedzielę zabierał mnie i Młodego do parku. My jechaliśmy rowerami a On szedł spokojnie i tylko krzyczał, żebyśmy się zatrzymali przed pasami. Mój brat wtedy jeździł jeszcze na czterech kółkach. Te wypady do parku to była taka nasza mała tradycja. Tata mógł poprzedniego wieczoru pić z kumplami nawet do 3 nad ranem, ale w niedzielę i tak by wstał o 8 by iść z nami do parku. To były jeszcze czasy, kiedy z własnej woli wstawałam o 8 rano. Pamiętam też wszystkie wyjazdy z Mamą. Lubiłam z nią jeździć, bo ja ogólnie lubię jeździć samochodem. W zimę, kiedy byłam chora, a Mama nie miała mnie z kim zostawić to pakowała mnie w samochód. Do tego leki, jedzenie i termos z herbatą. Jeździłam z nią w trasy. Nie pamiętam, co robiłam podczas tych 6-8 godzinnych podróżny, ale podejrzewam, że było fajnie. O! Kiedyś przeczytałam nazwę miejscowości `Świniary` i strasznie się z tego śmiałam. Tak, tak to były czasy pierwszej klasy, więc dodatkowo miałam satysfakcję, że sama przeczytałam. Jednak nawet dzisiaj, kiedy pomyślę o nazwie tej miejscowości mam ochotę się głośno roześmiać. Za miłe wspomnienia uważam też wszystkie nasze święta, wypady na sanki czy nad jezioro w upalne dni. Naprawdę było cudownie.
Psycholog: Jesteś teraz w pierwszej klasie liceum. Jaki profil?
Ciastek: Klasa humanistyczna z elementami prawa.
Ciastek odpowiedział dumnie i nawet wypiął pierś do przodu. Faktycznie, marzeniem Ciastka od 5 klasy podstawówki było, aby dostać się do klasy o takim profilu, a potem udać się na prawo. Niestety jej Ojciec zniszczył te marzenia stwierdzając, że nie ma nikogo znajomego, u kogo mogłaby zrobić aplikacje. Do drugiej klasy gimnazjum dziewczyna porzuciła te piękne marzenia, które w ostatniej klasie gimbazy odżyły.
Psycholog: Wiesz… obiło mi się o uszy trochę to co robiłaś w gimnazjum. To co się działo. Chcesz się na ten temat wypowiedzieć?
Ciastek: Gimnazjum? A myślałam, że już nigdy nie będę musiała do tego wracać. Najgorsze trzy lata mojego życia. Gdybym mogła to bym po prostu wszystkie wspomnienia z tej szkoły wymazała, bo są obrzydliwie smutne i straszne. Ogólnie rzec biorąc gimnazjum to czas, kiedy wszyscy po mnie jeździli. Można by rzec, że stałam się kozłem ofiarnym. Może to i moja wina, bo nie zaaklimatyzowałam się w nowej klasie. Może. Sama nie wiem. No, ale kurczę. Przecież nie każdy musi być rozrywkowy, otwarty i cudowny. Nie dałam rady, bałam się tych ludzi. Dodatkowo byłam brzydka i gruba. Hohoho jakby teraz coś się zmieniło. Nieważne. Ogólnie w tamtym okresie dowiedziałam się jacy ludzie potrafią być straszni. Jak potrafią zniszczyć psychikę drugiej osobie. Doprowadzić ją do takiego stanu, że ta codziennie budzi się z nowym pomysłem na samobójstwo. Dowiedziałam się też, że moje „przyjaciółki” nimi nie były. Jasne sam na sam były porządku, ale za plecami… Kiedy się o tym dowiedziałam czułam się tak jakby ktoś wbił mi nóż w plecy albo wyrwał serce. A może jedno i drugie? Wracając do tematu. Chce Pani wiedzieć co się działo w gimnazjum, nie? Wszyscy chcą wiedzieć. Szczerze? Chyba nikomu nie powiedziałam jak było naprawdę. Tego nikt nie wie. Najprościej mówiąc: cała klasa po mnie jeździła, a ja bym zbyt głupia i słaba, aby im pyskować i walnąć porządnie w ryj. Wmawiałam sobie, że im przejdzie. Ale było coraz gorzej. Jeździli po mnie za to, że siedziałam cicho i byłam inna niż oni. Tak właściwie wychowawczyni i rodzice o tym wiedzieli. Nauczycielka zapewniała, że pogada z klasą i że im przejdzie. Któregoś dnia wylali Kubusia do mojej torby z książkami. To było tydzień przed moimi urodzinami. Tego samego dnia wyleciałam ze szkoły z łzami. Nie pamiętam dlaczego, pewnie coś mi powiedzieli a ja nie dałam rady. Następnego dnia nie chciałam iść do szkoły i kolejnego też. Wyszło na to, że spędziłam dwa tygodnie w domu. Było dobrze. Spałam do której chciałam i jadłam tosty. W między czasie do szkoły był wzywany psycholog, rozmowy z pedagogiem i przytoczono co grozi za znęcanie się nad innymi.
Dziewczyna ściągnęła martensy próbując się nie rozpłakać. Przetarła oczy, pociągnęła nosem i usiadła po turecku. Pani psycholog uważnie jej się przyglądała, ale chusteczek nie podała.
Psycholog: Naprawdę nic z tym nie robiłaś?             
Ciastek: Mówiłam już. Byłam głupia i bałam się otworzyć buzię. Jednak sama sobie z tym nie radziłam, naprawdę. Przez całą pierwszą klasę gimnazjum się cięłam. Przestałam na okres wakacji, a potem znowu zaczęłam. Już nawet nie pamiętam, kiedy skończyłam. Ćpałam też wszystkie leki jakie znalazłam w szufladach. Pamiętam te 30-40 tabletek na moim biurku i uśmiech przez łzy kiedy je brałam. Chyba miałam nadzieję, że już więcej się nie obudzę. Którejś nocy po zażyciu tych leków strasznie bolał mnie brzuch, wręcz zdychałam. Miałam wrażenie, że to już mój koniec, że umrę. Męczył mnie również fakt, że nie pożegnałam się z rodziną. Tamtej nocy płakałam z bólu i modliłam się żeby nic mi nie było, bo chciałabym paru osobom powiedzieć jak bardzo ich kocham. Parę razy też stałam w otwartym oknie na dziesiątym piętrzę. Wiedziałam, że jeżeli skoczę to się zabiję i będę miała już z tym spokój. Jednak jako, że jestem dzieckiem pecha to wiedziałam, że jest możliwość, że przeżyję a do końca życia zostanę inwalidą. Strasznie mnie to wkurzało, że była taka opcja, wie Pani? Do dzisiaj potrafię siebie wyzywać za to, że wtedy się wahałam. Pokazałam jak bardzo jestem słaba. Gdybym była odważna to bym skoczyła. Ale się bałam. Wie Pani co czuje piętnastolatka stojąca na dziesiątym piętrzę i zastanawiająca się czy skoczyć? Wie Pani jak bardzo ta dziewczyna chciała umrzeć?
Psycholożka znowu notowała coś w swoim kalendarzu. Kiedy Ciastek zadawała jej te pytania mrugnęła kilka razy i pokręciła głową, a następnie nią pokiwała. Zdezorientowana dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i wyjęła z kieszeni lizaka, którego rozpakowała i wsadziła do ust.
Psycholog: A ludzie, którzy doprowadzili cię do tego stanu? Co z nimi?
Ciastek: Co `co z nimi?`. Skończyliśmy gimnazjum i tyle. Nie mam ochoty ich więcej widzieć. Czasem spotykam ich na mieście. Wie Pani co wtedy robią? Mówią mi `cześć` jakbym była ich przyjaciółką albo coś, a ja im odpowiadam. Nie powinnam tego robić. Nie wiem czy oni mają sumienie, ale podejrzewam, że tak. Czasem myślę, że kiedy im odpowiadam to oni czują się troszeczkę lepiej, bo myślą, że im wybaczyłam. Ale to nie prawda.
Psycholog: Nie chcesz im wybaczyć? Nie myślisz, że po tym poczujesz się lepiej?
Ciastek: Nie mam ochoty czuć się lepiej. Ja już się oswoiłam z przeszłością. Tylko czasem płaczę albo wyzywam siebie od głupich idiotek. Taki wpływ mają na mnie wspomnienia z  gimnazjum. Szczerze? Nie życzę nikomu tego, przez co ja przeszłam. Uważam, że każda klasa w gimnazjum powinna mieć raz w tygodniu zajęcia z psychologiem. Może by tego nie było? Może ja bym nie robiła takich głupich rzeczy? Może bym nie ryczała po nocy? Może bym nie wyzywała siebie od wstrętnych idiotek? Może bym nie budziła się w nocy z krzykiem?
Psycholog: Może. Ale teraz jesteś w liceum. Jak tam jest?
Ciastek się tylko uśmiechnął zakładając nogę na nogę. Czuł się niekomfortowo, kiedy siedział dłużej w jednej pozycji stąd to jego wiercenie się.
Ciastek: Mam w klasie taką Dziwkę, ale już się do niej przyzwyczaiłam. Do tego mam cudowne przyjaciółki , które mnie wspierają, zawsze. Co prawda nie mówię im wszystkiego i ogólnie jestem zamknięta w sobie. To po gimnazjum. Jednak jestem z siebie dumna, że zdołałam zaufać tylu osobom jednocześnie. Nawet Pani nie wie ile mnie to kosztowało. Strasznie się bałam. Ale udało mi się. Mam przyjaciół. Jestem nawet przewodniczącą klasy. Praktycznie ze wszystkimi się dogaduje i chyba wszyscy mnie lubią. Jest dobrze. Cieszę się, że mam dziewczyny. Bardzo je kocham.
Pani psycholog delikatnie się uśmiechnęła i upiła łyk swojej już zimnej kawy.
Psycholog: Starasz się?
Ciastek położyła dłoń na miejscu w którym ma serce.
Ciastek: Bardzo.
Psycholog: To dobrze. A teraz podwiń rękawy bluzy i nogawki spodni.
Ciastek: Niby po co?
Psycholog: Podwiń.
Dziewczyna niechętnie podwinęła nogawki spodni i rękawy bluzy. Wyciągnęła dłonie w stronę pani psycholog i zawstydzona spuściła wzrok do dołu.
Psycholog: Starasz się a na rękach i nogach same sznyty. Dlaczego?
Ciastek: …
Psycholog: Czujesz się po tym lepiej?
Ciasteczko tylko pokiwało głową i pociągnęła nosem. Cała we łzach.
Psycholog: Nie wyduszę dzisiaj nic z ciebie. Sama nie chcesz mówić. Dobrze się spisałaś. Masz czas w przyszłym tygodniu?


niedziela, 20 stycznia 2013

45.

♫ Nana Best - Wish

Słucham sobie tej piosenki i jakoś tak mi dziwnie, ale dobra. Tak naprawdę spędziłam tą niedzielę w pidżamie łażąc od łóżka do łóżka po drodze zahaczając o lodówkę i coś do picia. Pies łaził za mną i spał mi na nogach co trochę przeszkadzało w trzymaniu laptopa, ale okej.
Mój Młody dzisiaj mnie zaskoczył jak nikt tekstem `słuchaj, idę na randkę których perfum użyć?`. Tak, jasne, zaraz będą teksty `co w tym dziwnego?` ale wierzcie mi.. dla mnie (starszej siostry) był to niezły szok i takie tam. Przecież ten chłopak ma tylko 13 lat a już myśli o dupach. Nie wiem. Nie pamiętam jak to było gdy ja miałam 13 lat no ale kurcze. Ughm.. słodko. Taki Młody szykujący się na spotkanie z dziewczyną. Z tego co wiem była to podwójna ranka. Ciekawe czy wie do czego służy prezerwatywa. Muszę wybadać temat. Co to gimnazjum robi z ludźmi. 
Ogólnie to zauważyłam, że mnóstwo ludzi wokół mnie zaczyna się intensywniej rozglądać za drugą połówką. Wszyscy wokół jakoś tak intensywniej myślą o płci przeciwnej i takie tam. Tylko mnie to obchodzi tyle co zawsze - czyli nic. Jasne, razem z Olą i Kamilą oceniamy tyłek P. w rurkach (który jest naprawdę cudowny), oceniamy czy powinien się ogolić (ale w zaroście mu do twarzy!) ale cóż.. P. należy do Oli, która boi się do niego zagadać. Nieważne. No właśnie. Nawet Ola i Kamila oglądają się za dupami a ja nic. Coś tam coś tam.. jak tak dalej pójdzie to będę otoczona samymi parami. Uhym.. Ciastek forever alone. 
Mama ostatnio zadała mi dwa pytania:
Co kupujemy Oli na 18-stke? Myślałam, że padnę ze śmiechu i jednocześnie z tego zainteresowania. Kiedy powiedziałam jej, że Olek ma 28 listopada słit 18 to pokiwała głową i zaczęła myśleć nad tym co jej kupić. Jezus.. ja pewnie będę o tym myśleć dzień przed i zostanę z niczym. Dobrze, że Mama dba o takie rzeczy. Właśnie. 
Dajesz w tym roku komuś walentynkę? Tym pytaniem rodzicielka mnie dobiła. Na walentynki? Już? Dopiero styczeń. Jednak właśnie przez to pytanie zaczęłam się zastanawiać czy mam takiego wyjątkowego kogoś komu chciałabym dać kartkę. Jasne, takich osób jest mnóstwo jednak nie myślę o nikim w ten sposób żeby rzucać się na niego z kartką i bukietem róż. Smutne troszeczkę. Jednak po pewnym czasie doszło do mnie, że mam wyjątkowe osoby o których nie myślę w ten walentynkowy sposób jednak strasznie je kocham i chciałabym im coś w ten dzień dać. Ot, żeby wiedziały, że są dla mnie ważne. Właśnie przez to zaczęłam piec ciastka i ciasteczka aby wiedzieć co mi wyjdzie. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Wyleciałam Wam z tymi walentynkami, co? 
Tak, myślenie Joghurta lvl 99.
Jutro poniedziałek. Wyśpię się. Jednak nie. Pozdrawiam renesans. 
Oko za oko, ząb za ząb, dupa za papierosa. 

Tak wręczę komuś kwiaty na walentynki! 


sobota, 19 stycznia 2013

44.

♫ Kylie Minogue - Can't get you out of my head

Ciekawa sobota, nie powiem że nie. Już nie rzygam. 
Zapowiada się coś wielkiego.. tylko co? 



wtorek, 15 stycznia 2013

43.

♫ Varius Manx - Piosenka księżycowa

Dobra Kochani piszę szybko bo ogólnie mam humor średnio na jeża, chce mi się spać i najchętniej to napiłabym się herbatki. 
Moja mama na koleżankę, a ta koleżanka siostrzenicę. Ta siostrzenica chodzi do jednego z tutejszych LO i w tygodniu mieszka u swojej cioci bo normalnie mieszka po za miastem. Jest trochę nieśmiała. Dziewczyna ta ma 27 stycznia studniówkę. Kupiła już wszystko: idealną sukienkę, buty, kosmetyki, dodatki. Po prostu wszystko. Studniówkę ma się raz w życiu (chyba, że ktoś ma zamiar zostać w klasie maturalnej). Tylko jest jeden szczegół.. dziewczyna nie ma z kim iść. Po prostu. Wiecie, zaczęło się szukanie po rodzinie, znajomych. Niestety nikt nie chcę z nią iść ale `jak nikogo nie będzie to ostatecznie mogę z nią iść`. 
Przykre troszkę. Serio, wygląd aż tak się liczy? A charakter?
Wracając do tematu. Mama pytała się nawet moich znajomych czy nie mają ochoty, ale wiecie jaka była odpowiedź. Dziewczyna się załamała i dzisiaj wieczorem doszła do wniosku, że nie idzie na studniówkę! Tak, wydała tyle forsy, jedyna noc w życiu... a ona to olewa z tak głupiego powodu!
Zapytałam się mamy co stoi na przeszkodzie aby poszła sama, ale rodzicielka od razu z krzykiem `Jak to?! Sama?! Nie wypada! Będzie chłopaków innym wyrywać?!`. Ja poszłam do siebie i przemyślałam to. Przecież nie każdy przyjdzie z partnerem. To jest pewne. Na pewno dziewczyna będzie się bawić w towarzystwie swoich znajomych, jestem tego pewna. Osobiście uważam, że wciskanie jej kogoś na siłę jest... bezsensu. Ktoś pójdzie z nią bez ochoty/zostanie do tego zmuszony i tak naprawdę schrzani jej całą studniówkę. Jasne, zakładam najgorsze, ale może tak byc. Myślę, że lepiej by było gdyby poszła sama. Wybawiła się bez wyrzutów sumienia ze znajomymi. Powinna się odstawić dla siebie.
Nie znam tej dziewczyny osobiście ale mamie strasznie zależy żebym się z nią zaprzyjaźniła. Jutro napiszę jej smsa, może spotkamy się po szkole. Będę ją namawiać żeby mimo wszystko poszła na tą studniówkę. 
Jeżeli chce to sama się ubiorę w garnitur i z nią pójdę!

sobota, 12 stycznia 2013

42.

♫ Łukasz Zagrobelny - U mnie maj


Udana sobota. Miałam zrobić tyle rzeczy a dalej siedzę w pidżamie. Pozdrawiam fakt, że wstałam dopiero po jedenastej. Ach, żyć nie umierać. 






Udany dzień spędzony w domku.
 Melancholii śladów jakoś brak.

piątek, 11 stycznia 2013

41.

♫ Clintwood - Odpuść sobie

Moje notki tutaj robią się coraz bardziej smutne, beznadziejne, puste i żałosne. Dobijają mnie już te moje humory, załamki i ogólnie. Chciałabym to zmienić dlatego muszę się jakoś ogarnąć, tak. 
Ogólnie dzień przebimbałam, nawet w szkolę. Mieliśmy w sumie 4 godziny wolne więc strasznie się wynudziłam i dużo jadłam. Tak, moje postanowienie `wydawać mniej pieniędzy na jedzenie w szkole` powiesiło się na drzewie bez gałęzi. Śmiechłam. Ogólnie to dużo się dzisiaj śmiałam i wygłupiałam. I G. ma w swojej komórce takiego ludzka przypominającego onigiri który potrzebuję tyle samo opieki co tamagotchi!
Właśnie przez to postanowiłam przegrzebać cały pokój w poszukiwanie tej zabawki. Jestem pewna, że moje jajko z ludzikiem, którego muszę karmić i myć na pewno gdzieś wala się po pokoju. Ciekawe czy będzie działać. 
Ale przechodząc do rzeczy. Kiedy po zajęciach doczłapałam się do domu, wzięłam obiad i zasiadłam przed telewizorem moją uwagę przyciągnął jeden dokument. Słyszeliście kiedyś o tzw. zespole Kleine'a-Levina? Choroba ta to zespół objawów, na który składają się napady żarłoczności, pobudzenia seksualnego z naprzemiennie występującymi okresami nadmiernej senności. Na tę chorobę zapada średnio jedna osoba na milion. Nie jest źle, kiedy są to tylko dwa czynniki, najgorszy jest ten ostatni. Wyobraźcie sobie, że zasypiacie dzisiaj w nocy, a budzicie się dopiero po kilku tygodniach. Może raz fajnie, ale tak kilka razy w roku, przez całe życie. Jeżeli chory będzie miał taki napad to rodzina musi go budzić raz na dobę aby coś zjadł, poszedł do łazienki. Taka osoba przesypia większą część swojego życia. 
Nie wyobrażam sobie tego. Jasne, moje życie nie jest idealne, ale żeby zasnąć i obudzić się za trzy dni, tydzień, dwa, trzy. Nie do ogarnięcia przez mój mózg. 
Jutro śpię. 

czwartek, 10 stycznia 2013

40.

♫ Coma - Pasażer

Ja chyba czegoś nie rozumiem. Ludzie na spokojnie stwierdzają, że jestem głupia/debilem i jeszcze śmią twierdzić, że przesadzam jeżeli robię im o to wyrzuty. 
Przepraszam bardzo ale jeżeli ktoś stwierdza, że czegoś nie będę w stanie zrozumieć, bo jestem tylko dzieckiem (różnica wieku między nami - 2 lata) to mam ochotę temu komuś przywalić patelnią w twarz. Jeżeli próbuje tej osobie łagodnie powiedzieć, że trochę przesadziła to otrzymuje odpowiedź `widzisz, zachowujesz się jak i dziecko i się tym przejmujesz zamiast to olać`. Że co proszę? Nie rozumiem co ma tutaj różnica wieku jeżeli chodzi o relacje z innymi ludźmi i uczucia. Teraz płaczę ale z całego serca chciałabym się roześmiać z takiego rozumowania, naprawdę. Umrzyjcie, wszyscy.
Od jakiegoś czasu wiele osób mi ubliża, stwierdza jak to ja nie jestem i robi wszystko aby doprowadzić mnie do płaczu. Ludzie są naprawdę beznadziejni. Pozdrawiam fakt, że takie przykre rzeczy mówią mi osoby za którymi kiedyś skoczyłabym w ogień. 
Potrzebuje dużo miłości, czekolady, chusteczek i truskawek. 


poniedziałek, 7 stycznia 2013

39.

♫ HYUNA - Bubble Pop

To, że tego słucham nie znaczy, że czuje się lepiej. No bo... cholera, nienawidzę siebie za to, że nie umiem wyrazić tego co czuję. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy to ze mną jest coś nie tak, czy z innymi. Niestety doszłam do wniosku, że to mnie należy wsadzić do psychiatryka, najlepiej w kaftanie bezpieczeństwa. Życie jest takie niesprawiedliwe. Chciałam ten rok zacząć dobrze, a praktycznie przeryczałam ten weekend. Do tego zaczęłam oglądać NANE, więc cóż.. anime dla ludzi o silnych nerwach, czy coś. W najgorszych momentach rzucałam tym co miałam pod ręką w laptopa. Eh...
Wiecie co jest najgorsze? To, że wszystko do mnie wróciło. Wróciły do mnie ostatnie trzy lata które były najgorszym okresem w moim życiu. Te wszystkie wspomnienia i głupie rzeczy które robiłam. Myślę, że cięcie się, ćpanie leków i stanie w otwartym oknie na dziesiątym pietrze.. myślę, że to były najgłupsze rzeczy jakie w swoim życiu zrobiłam. A może wołałam o pomoc..? Sama nie wiem. Chcę zapomnieć. 
Zdałam sobie sprawę z wielu rzeczy. Teraz, o godzinie 19:32 popijając herbatkę na spedalenie i słuchając Hyuny wiem czego chcę. Wiem co muszę zrobić i jak postąpić. Wiem, że nie mogę sobie pozwalać na takie zachowanie. Jasne, wszyscy mamy wady, ja to rozumiem. Jednak nie ma potrzeby wytykać mi moich przy każdej wypowiedzi. Tym bardziej, że mnie nie znasz, hm?
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że kiedy nie wiedziałam co z sobą zrobić napisałam to zupełnie obcej mi dziewczyny. Napisałam jej o wszystkim co mnie od środka zabijało. I wiecie co? Od razu złapałam z nią wspólny język. Od soboty piszemy ze sobą codziennie, wygłupiamy się i ten.. jak widać problemy czasem łączą ludzi.
Powoli wracam do siebie. 
Dzisiaj? Klasówka z wosu, siedziałam z Anaśką, myślałam, że zdechnę ze śmiechu. I ogólnie to jakoś to idzie. Udaję przed wszystkimi, że jest dobrze. Jak zawsze. Cieszę się, że taka załamka zdarzyła mi się na weekend. Gdyby była w ciągu tygodnia to chyba bym umarła. 
Dobra, nieważne. Muszę ogarnąć Wasze blogi. Zaniedbałam Was.. Ano.. dziękuje za słowa wsparcia, naprawdę. 

Mama: Pieniądze weszły na konto, do tego euro!
Ja: Hura! Jesteśmy bogaci!


sobota, 5 stycznia 2013

38.

♫ Nana - Rose

Tęsknota. Niepewność. Nienawiść. Strach. Zawstydzenie. Złość. Radość. Cierpienie. Satysfakcja. Chciwość. Zazdrość. Załamanie. Pożądanie. Euforia. Nadzieja. Namiętność. Pewność siebie. Podziw. Pokora. Radość. Spokój. Szacunek. Zauroczenie. Troska. Ulga. Zachwyt. Zaciekawienie. Zaufanie. Zdumienie. Pustka. Miłość.
Tyle uczuć. Nie umiem sobie z nimi poradzić. Jest coraz gorzej. Doprowadzona do autodestrukcji. A może nie. Chyba jednak raczej tak. Nic nie rozumiem. Ta pustka..
A może to wszystko wymyśliłam?

When I was darkness out the town
Furueteru kuchibiru Heya na katasumi de I cry
Mogake ba mogaku hodo Tsukisasaru kono kizu
Yaburareta yakusoku hurt me

Nobody can save me
Kami-sama hitotsu dake
Tomadosaku you na my love

I need your love
I’m a broken rose
Machi no kanashii your song
ibasho nai kodoku na my love


wtorek, 1 stycznia 2013

37.

♫ happysad - 30 raz

Siedzę. Słucham happysadu, piszę z Preclekiem i jest mi strasznie dobrze. Naprawdę. Wszyscy mi opowiadają jakiego to mają kaca a się z nich śmieje. Wszyscy się dziwią, że nie piję. Przepraszam, trol. Pamiętam, że jak Ćpun dowiedział się, że jestem abstynentką to stwierdził, że to strasznie słodkie. Od tamtej pory się cieszyłam, że nie piję. Po większych imprezach wszystko pamiętam i mam mnóstwo śmiechu z tych co rzygają pod siebie. Joghurt, Ty potworze! 
Zapewne nikogo to nie obchodzi ale opiszę trochę swój sylwester. Jasne, nie będę się bawić w szczegóły ale jednak. 
Jakoś po 15 przyszła do mnie Ola. Wiadomo ogarnianie pokoju, śmianie się ze wszystkiego i picie herbatki na spedalenie (malinowej). Potem zadzwoniła do mnie Kamila z pytaniem czy może wpaść. Im więcej tym weselej! Z Olkiem po 16 poszłyśmy do bezdomki po jedzenie. Zaczepiały nas tam jakieś dresy, nieważne. Kupiłyśmy mnóstwo jedzenia i picia (nie zjadłyśmy nawet połowy i wszystko się u mnie w pokoju przewraca). Poszłyśmy po Kamilę, przyszłyśmy do mnie. Grałyśmy z moimi rodzicami na xboxie, nawet w Dance Central. Było mnóstwo śmiechu szczególnie przy Bieberze i Ruhanie (był ruch pt. `kicia z wysp`. Śmieszne). Potem poszłyśmy do mojego pokoju, tata nam zrobił jedzenie. Narobiłyśmy mnóstwo zdjęć, tańczyłyśmy przy starych hitach, plotkowałyśmy, wróżyłyśmy sobie i ogólnie było mnóstwo śmiechu. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy była 23:30 (ogarnęłyśmy to dopiero kiedy wyłączyłyśmy laptopa). Jakoś o 23:45 pojechałyśmy na 10 piętro aby oglądać fajerwerki i porobić zdjęcia. Te 15 minut wykorzystałyśmy na podsumowanie roku i postanowienia noworoczne których praktycznie nie mamy. Myślę, że w 2012 roku wyszłam na zero. Ostatnie dwa dni mi zjebali, nie mogli inaczej. Tak nawiasem mówiąc to faceci strasznie w życiu mieszają, a ich zakochanie w sobie jest po prostu śmieszne. Tak czy inaczej przed północą zaczęły się fajerwerki. Strasznie się wkurzyłyśmy no bo kurczę, oni zaczynają strzelać i nie wiadomo czy otwierać czy nie. Otworzyłyśmy szampany wg. mojego telefonu. Otwierając swojego szampana wystawiłam go za okno (przypominam - 10 piętro) i po prostu otworzyłam. Korek wystrzelił nie wiadomo kiedy i gdzie (idąc dzisiaj o 15 z psem znalazłam je przed swoim blokiem). Piliśmy, Kamila robiła zdjęcia, ja podziwiałam fajerwerki i modliłam się żeby żaden facet mi w tym roku niczego nie popsuł. Stałyśmy na górze jakieś 30 minut. Kiedy chłopcy schodzili na dół (sąsiedzi) to życzyli nam szczęśliwego nowego roku. Wróciłyśmy do mnie, otworzyłyśmy ruskiego szampana produkowanego w polsce. We czworo wypiliśmy 1/3 tego napoju w tym większość Ola. Jadłyśmy, robiłyśmy znowu zdjęcia. Pierwsza piosenką jaką w tym roku usłyszałyśmy jest Hey - Mimo wszystko. O 1 przyjechał po Kamilę tata. My z Olą pościeliłyśmy łóżka, dodałyśmy słit focie na fejsa (tak, fejs to podstawa) i oglądałyśmy film (`Kobiety pragną bardziej`). Następnie przerwa, mnóstwo gadania i film - `Igrzyska śmierci`. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Ola się śmiała, że nie musiała nawet na mnie patrzeć żeby wiedzieć, że śpię. Pamiętam, że w którymś momencie się obudziłam i ją przeprosiłam a ta mi kazała iść spać dalej. 
Wstałyśmy jakoś po 10 (ja przed Olą) i moją pierwszą myślą było, że naprawdę kocham osoby które są zawsze przy mnie. Do 13 chodziłyśmy jak na kacu i nie kontaktowałyśmy, naprawdę. Później się ogarnęłyśmy i już było dobrze. Śmiałyśmy się i śpiewałyśmy. Jadłyśmy i piłyśmy. 
Ogólnie był to udany Sylwester i mam nadzieję, że w przyszłym roku powtórzymy. Oh! Naszym postanowieniem na następnego sylwestra jest kupienie lampionów i wysłanie naszych życzeń prosto w niebo.
Jakoś o 13 mój tata wyjechał bo miał być na jutro w Niemczech w pracy. Zadzwonił 15 minut temu, że wraca. Cudownie.
Chciałabym też napisać, że Precel strasznie poprawił mi humor wiadomością (którą zaraz wkleję, mam nadzieje, że nie pogniewa). Mogę Wam tylko powiedzieć, że.. nie, nie mogę bo ta osoba tutaj czasem zagląda. Pokażę Wam tylko wiadomość.
`Jest pierdoloną ludzką kreaturą, a kac jest karą od boga, w którego on wierzy. Jeśli się nie umie pić, to się nie pije. Niech zdechnie. Nikt nie będzie obrażał Joghurta, by potem bezczelnie dowodzić jej swojej głupoty i bycia marnym. To poniżej jakiegokolwiek poziomu. Chuj mnie obchodzi, że go nie znam. Najważniejsze jest, że on zna Ciebie, bo człowiek, który Cię poznał i potrafi kontaktować nigdy nie nazwałby Cię głupią`.
Ryczałam po tej wiadomości. Tyle pięknych słów o mnie... naprawdę. Najpiękniejsze zdania tego dnia.