♫ Lipali - Najgroźniejsze zwierzę świata
Po długich nocach pełnych łez i tabletek Ciastek w końcu
wylądował u psychologa. A może tylko tak mu się zdawało?
Psycholog: Możesz usiąść.
Ciastek rozejrzał się
po pomieszczeniu poszukując miejsca w którym mógłby usadowić swoje cztery
litery. Po dłużej chwili stwierdził, że nie ma co odstawiać przypału i po
prostu usiąść na krześle co też uczynił.
Ciastek: Pierwszy raz jestem w takim miejscu. U psychologa.
Nie podoba mi się tu. Kiedy koniec?
Psycholog: Dopiero tu weszłaś. Wiem, że to Twoja pierwsza
wizyta ale spróbuj się zrelaksować i po prostu uspokoić. Porozmawiamy teraz
trochę o Tobie i twoim życiu, chcesz?
Ciasteczko tylko
próbowało się uspokoić wbijając paznokcie w swoje uda. Uśmiech Pani psycholog
był nie do zniesienia.
Ciastek: Możemy porozmawiać. Co chce Pani wiedzieć? Ile mam
lat? Gdzie się uczę? Czy mam psa?
Pani psycholog wyjęła czerwony
notatnik i coś w nim zapisała.
Psycholog: Jak się czujesz w swojej rodzinie?
Dziewczyna kiedy tylko
usłyszała to pytanie mocniej wbiła paznokcie w swoje uda i po chwili się
uśmiechnęła.
Ciastek: W domu? Ze wszystkimi? Wie Pani, Tate widuje rzadko. Jeżeli raz na
dwa miesiące pojawi się w domu to jest dobrze. Z Mamą bywa różnie. Ogólnie jak
nie ma Taty to jest naprawdę w porządku i kochana, ale kiedy Tata zawita do
domu… krzyczy o byle co i ogólnie nie idzie z nią wytrzymać. Strasznie mnie
wtedy wkurza. Ja rozumiem, że nie chce martwić Taty, że chcę pokazać, że trzyma
nas krótko i pilnuje, ale bez przesady. Z Młodym się dogaduje. Jasne, kłócimy
się i bijemy, ale również razem oglądamy na moim łóżku filmy, gramy w gry i się
kryjemy. Jak to z rodzeństwem: jest się z kim pokłócić ale i się pobawić.
Mieszka z nami Babcia. Z nią chyba mam najgorszy kontakt. Bywam dla niej
chamska, a Ona mimo to mnie kocha. Czasami budzę się z postanowieniem, że będę
dla Niej miła i będę jej mówić, że Ją kocham, bo wiem, że kiedyś jej zabraknie,
ale.. jakoś tak nie mogę. Nie wiem czemu. Denerwuje mnie czasem. Czym? Ano tym,
że kiedy przychodzę do domu po 7 godzinach w beznadziejnej szkole to jej
pierwsze pytanie `jesteś głodna?/jak w szkole?`. Ja wiem, że robi to z troski i
w głębi duszy naprawdę to doceniam, ale.. kurcze, no. Po prostu odpowiadam z
wielkim wkurwem. Wiem, beznadziejna ze mnie wnuczka. Przepraszam. Nie, ja Pani
nie będę przepraszać, bo nie mam za co. Wracając do tematu. Szczerze? Rodzinę mam
cudowną, nie powiem. Tylko ja tutaj chyba nie pasuje. Mam wrażenie, że jestem
jakaś inna. Niestety muszę wykluczyć opcję, że podmienili mnie w szpitalu, bo
jestem strasznie podobna do Ojca. Jak to mówi moja Mama: `Ciastka to byś w
sądzie się nie wyparł`.
Ciastek się tylko uśmiechnął i
spojrzał na panią psycholog, która właśnie kończyła notatkę w swoim zeszycie. A
może to był kalendarz? Może psycholożka miała dzisiaj randkę a Ciasteczko tylko
zabierało jej cenny czas?
Psycholog: Masz jakieś wspomnienia związane ze swoją
rodziną? Takie, których byś nie chciała zapomnieć?
Ciastek: Jasne, że mam. Nawet mnóstwo! Pamiętam, że kiedy byłam
w pierwszej podstawówce, a Tata pracował jeszcze na miejscu to co niedzielę
zabierał mnie i Młodego do parku. My jechaliśmy rowerami a On szedł spokojnie i
tylko krzyczał, żebyśmy się zatrzymali przed pasami. Mój brat wtedy jeździł
jeszcze na czterech kółkach. Te wypady do parku to była taka nasza mała
tradycja. Tata mógł poprzedniego wieczoru pić z kumplami nawet do 3 nad ranem, ale
w niedzielę i tak by wstał o 8 by iść z nami do parku. To były jeszcze czasy,
kiedy z własnej woli wstawałam o 8 rano. Pamiętam też wszystkie wyjazdy z Mamą.
Lubiłam z nią jeździć, bo ja ogólnie lubię jeździć samochodem. W zimę, kiedy
byłam chora, a Mama nie miała mnie z kim zostawić to pakowała mnie w samochód.
Do tego leki, jedzenie i termos z herbatą. Jeździłam z nią w trasy. Nie
pamiętam, co robiłam podczas tych 6-8 godzinnych podróżny, ale podejrzewam, że
było fajnie. O! Kiedyś przeczytałam nazwę miejscowości `Świniary` i strasznie
się z tego śmiałam. Tak, tak to były czasy pierwszej klasy, więc dodatkowo
miałam satysfakcję, że sama przeczytałam. Jednak nawet dzisiaj, kiedy pomyślę o
nazwie tej miejscowości mam ochotę się głośno roześmiać. Za miłe wspomnienia
uważam też wszystkie nasze święta, wypady na sanki czy nad jezioro w upalne
dni. Naprawdę było cudownie.
Psycholog: Jesteś teraz w pierwszej klasie liceum. Jaki
profil?
Ciastek: Klasa humanistyczna z elementami prawa.
Ciastek odpowiedział dumnie i nawet
wypiął pierś do przodu. Faktycznie, marzeniem Ciastka od 5 klasy podstawówki
było, aby dostać się do klasy o takim profilu, a potem udać się na prawo.
Niestety jej Ojciec zniszczył te marzenia stwierdzając, że nie ma nikogo
znajomego, u kogo mogłaby zrobić aplikacje. Do drugiej klasy gimnazjum
dziewczyna porzuciła te piękne marzenia, które w ostatniej klasie gimbazy odżyły.
Psycholog: Wiesz… obiło mi się o uszy trochę to co robiłaś
w gimnazjum. To co się działo. Chcesz się na ten temat wypowiedzieć?
Ciastek: Gimnazjum? A myślałam, że już nigdy nie będę
musiała do tego wracać. Najgorsze trzy lata mojego życia. Gdybym mogła to bym
po prostu wszystkie wspomnienia z tej szkoły wymazała, bo są obrzydliwie smutne
i straszne. Ogólnie rzec biorąc gimnazjum to czas, kiedy wszyscy po mnie
jeździli. Można by rzec, że stałam się kozłem ofiarnym. Może to i moja wina, bo
nie zaaklimatyzowałam się w nowej klasie. Może. Sama nie wiem. No, ale kurczę.
Przecież nie każdy musi być rozrywkowy, otwarty i cudowny. Nie dałam rady,
bałam się tych ludzi. Dodatkowo byłam brzydka i gruba. Hohoho jakby teraz coś
się zmieniło. Nieważne. Ogólnie w tamtym okresie dowiedziałam się jacy ludzie
potrafią być straszni. Jak potrafią zniszczyć psychikę drugiej osobie.
Doprowadzić ją do takiego stanu, że ta codziennie budzi się z nowym pomysłem na
samobójstwo. Dowiedziałam się też, że moje „przyjaciółki” nimi nie były. Jasne
sam na sam były porządku, ale za plecami… Kiedy się o tym dowiedziałam czułam
się tak jakby ktoś wbił mi nóż w plecy albo wyrwał serce. A może jedno i
drugie? Wracając do tematu. Chce Pani wiedzieć co się działo w gimnazjum, nie?
Wszyscy chcą wiedzieć. Szczerze? Chyba nikomu nie powiedziałam jak było
naprawdę. Tego nikt nie wie. Najprościej mówiąc: cała klasa po mnie jeździła, a
ja bym zbyt głupia i słaba, aby im pyskować i walnąć porządnie w ryj. Wmawiałam
sobie, że im przejdzie. Ale było coraz gorzej. Jeździli po mnie za to, że
siedziałam cicho i byłam inna niż oni. Tak właściwie wychowawczyni i rodzice o
tym wiedzieli. Nauczycielka zapewniała, że pogada z klasą i że im przejdzie. Któregoś
dnia wylali Kubusia do mojej torby z książkami. To było tydzień przed moimi
urodzinami. Tego samego dnia wyleciałam ze szkoły z łzami. Nie pamiętam
dlaczego, pewnie coś mi powiedzieli a ja nie dałam rady. Następnego dnia nie
chciałam iść do szkoły i kolejnego też. Wyszło na to, że spędziłam dwa tygodnie
w domu. Było dobrze. Spałam do której chciałam i jadłam tosty. W między czasie
do szkoły był wzywany psycholog, rozmowy z pedagogiem i przytoczono co grozi za
znęcanie się nad innymi.
Dziewczyna ściągnęła martensy próbując
się nie rozpłakać. Przetarła oczy, pociągnęła nosem i usiadła po turecku. Pani
psycholog uważnie jej się przyglądała, ale chusteczek nie podała.
Psycholog: Naprawdę nic z tym nie
robiłaś?
Ciastek: Mówiłam już. Byłam głupia i bałam się otworzyć
buzię. Jednak sama sobie z tym nie radziłam, naprawdę. Przez całą pierwszą
klasę gimnazjum się cięłam. Przestałam na okres wakacji, a potem znowu
zaczęłam. Już nawet nie pamiętam, kiedy skończyłam. Ćpałam też wszystkie leki
jakie znalazłam w szufladach. Pamiętam te 30-40 tabletek na moim biurku i
uśmiech przez łzy kiedy je brałam. Chyba miałam nadzieję, że już więcej się nie
obudzę. Którejś nocy po zażyciu tych leków strasznie bolał mnie brzuch, wręcz zdychałam.
Miałam wrażenie, że to już mój koniec, że umrę. Męczył mnie również fakt, że
nie pożegnałam się z rodziną. Tamtej nocy płakałam z bólu i modliłam się żeby
nic mi nie było, bo chciałabym paru osobom powiedzieć jak bardzo ich kocham.
Parę razy też stałam w otwartym oknie na dziesiątym piętrzę. Wiedziałam, że
jeżeli skoczę to się zabiję i będę miała już z tym spokój. Jednak jako, że
jestem dzieckiem pecha to wiedziałam, że jest możliwość, że przeżyję a do końca
życia zostanę inwalidą. Strasznie mnie to wkurzało, że była taka opcja, wie
Pani? Do dzisiaj potrafię siebie wyzywać za to, że wtedy się wahałam. Pokazałam
jak bardzo jestem słaba. Gdybym była odważna to bym skoczyła. Ale się bałam.
Wie Pani co czuje piętnastolatka stojąca na dziesiątym piętrzę i zastanawiająca
się czy skoczyć? Wie Pani jak bardzo ta dziewczyna chciała umrzeć?
Psycholożka znowu notowała coś w swoim
kalendarzu. Kiedy Ciastek zadawała jej te pytania mrugnęła kilka razy i
pokręciła głową, a następnie nią pokiwała. Zdezorientowana dziewczyna wzruszyła
tylko ramionami i wyjęła z kieszeni lizaka, którego rozpakowała i wsadziła do
ust.
Psycholog: A ludzie, którzy doprowadzili cię do tego stanu?
Co z nimi?
Ciastek: Co `co z nimi?`. Skończyliśmy gimnazjum i tyle.
Nie mam ochoty ich więcej widzieć. Czasem spotykam ich na mieście. Wie Pani co
wtedy robią? Mówią mi `cześć` jakbym była ich przyjaciółką albo coś, a ja im
odpowiadam. Nie powinnam tego robić. Nie wiem czy oni mają sumienie, ale
podejrzewam, że tak. Czasem myślę, że kiedy im odpowiadam to oni czują się
troszeczkę lepiej, bo myślą, że im wybaczyłam. Ale to nie prawda.
Psycholog: Nie chcesz im wybaczyć? Nie myślisz, że po tym
poczujesz się lepiej?
Ciastek: Nie mam ochoty czuć się lepiej. Ja już się
oswoiłam z przeszłością. Tylko czasem płaczę albo wyzywam siebie od głupich
idiotek. Taki wpływ mają na mnie wspomnienia z gimnazjum. Szczerze? Nie życzę nikomu tego,
przez co ja przeszłam. Uważam, że każda klasa w gimnazjum powinna mieć raz w
tygodniu zajęcia z psychologiem. Może by tego nie było? Może ja bym nie robiła
takich głupich rzeczy? Może bym nie ryczała po nocy? Może bym nie wyzywała
siebie od wstrętnych idiotek? Może bym nie budziła się w nocy z krzykiem?
Psycholog: Może. Ale teraz jesteś w liceum. Jak tam jest?
Ciastek się tylko uśmiechnął
zakładając nogę na nogę. Czuł się niekomfortowo, kiedy siedział dłużej w jednej
pozycji stąd to jego wiercenie się.
Ciastek: Mam w klasie taką Dziwkę, ale już się do niej
przyzwyczaiłam. Do tego mam cudowne przyjaciółki , które mnie wspierają,
zawsze. Co prawda nie mówię im wszystkiego i ogólnie jestem zamknięta w sobie.
To po gimnazjum. Jednak jestem z siebie dumna, że zdołałam zaufać tylu osobom
jednocześnie. Nawet Pani nie wie ile mnie to kosztowało. Strasznie się bałam.
Ale udało mi się. Mam przyjaciół. Jestem nawet przewodniczącą klasy.
Praktycznie ze wszystkimi się dogaduje i chyba wszyscy mnie lubią. Jest dobrze.
Cieszę się, że mam dziewczyny. Bardzo je kocham.
Pani psycholog delikatnie się
uśmiechnęła i upiła łyk swojej już zimnej kawy.
Psycholog: Starasz się?
Ciastek położyła dłoń na miejscu w
którym ma serce.
Ciastek: Bardzo.
Psycholog: To dobrze. A teraz podwiń rękawy bluzy i nogawki
spodni.
Ciastek: Niby po co?
Psycholog: Podwiń.
Dziewczyna niechętnie podwinęła
nogawki spodni i rękawy bluzy. Wyciągnęła dłonie w stronę pani psycholog i
zawstydzona spuściła wzrok do dołu.
Psycholog: Starasz się a na rękach i nogach same sznyty.
Dlaczego?
Ciastek: …
Psycholog: Czujesz się po tym lepiej?
Ciasteczko tylko pokiwało głową i
pociągnęła nosem. Cała we łzach.
Psycholog: Nie wyduszę dzisiaj nic z ciebie. Sama nie
chcesz mówić. Dobrze się spisałaś. Masz czas w przyszłym tygodniu?
To naprawdę miało miejsce? Ta rozmowa z psychologiem? Jejciu... Jeżeli to naprawdę miało miejsce, to musiało ci być tak bardzo ciężko... Biedactwo... *tulu* Ludzie są wstrętni t.t... Jak mogli ci zrobić taką krzywdę... Chodź, przytulę mocno! Mimo wszystko podziwiam cię, że w liceum dałaś radę... t.t. Buuuu. Chce mi się płakać... Mój biedny, mały ciastku...
OdpowiedzUsuńjakie to smutne :(
OdpowiedzUsuńKochany Ciastku!
OdpowiedzUsuńWiem, że to co napisze nie ukoi Twojego wewnętrznego bólu ani nie podniesie Cię jakoś specjalnie na duchu, ale bardzo Ci współczuję tego, co przeżyłaś i przez co przeszłaś w okresie gimnazjum. Dobrze rozumiem Twoją reakcję na to, co Cię spotykało ze strony klasy - bo sama przechodziłam podobny okres w swoim życiu. Wiem jak Ci ciężko. Jak przeszłość odbiła piętno na tym, kim jesteś teraz. Ale jesteś wyjątkowa i zasługujesz na przyjaciół, na dobrych i wspaniałych ludzi wokół siebie. Dlatego cieszę się, że w liceum udało Ci się takich znaleźć. Mam nadzieję, że w Twoim życiu będzie działo się coraz to lepiej. Te wizyty u psychologa...może one coś wniosą do Twojego świata?
Trzymaj się, kochanie, i nigdy się nie poddawaj. ♥
P.S.
Wiesz, tak sobie pomyślałam, że pisanie na gg jest nieporównywalne np. z pisaniem listów czy wysyłaniem kartek, dlatego chciałabym zapytać, czy nie chciałabyś ze mną korespondować? Przemyśl to i daj mi znać przez maila
(mysza1643@gmail.com)
Ojejku, powodzenia, na prawdę. Ale na dłuższą metę to może pomóc, takie rozmowy chyba są wyzwalające, chociaż może lepiej byłoby rozmawiać o tym wszystkim z kimś bliższym, a nie z osobą która przejmuje się tobą tylko dlatego, że bierze za to kasę.
OdpowiedzUsuńNienawidzę współczującego uśmiechu psychologów. Wydaje im się, że rozumieją wszystko. A nic nie wiedzą. Na Anioła, jak mnie to wkurza, kiedy robią swoje idiotyczne badania, posługują się książkową wiedzą i robią litościwe miny widzą oznaki zdenerwowania.
OdpowiedzUsuńTylko niektórzy rozumieją potrzeby duszy.
Dobrze, że to wszystko powiedziałaś. Szkoda, że nie mogę ci pomóc. Jestem tylko kolejną obcą osobą, która stara się troszczyć o wszystkich nic nie wiedząc. Powodzenia. :)
:[ :[ :[ Nie znoszę psychologów ...
OdpowiedzUsuńBoże. Dlaczego ludzie, dobrzy ludzie muszą mieć takie problemy? Im człowiek jest lepszy w głebi ducha, tym więcej cierpienia musi go spotkać. Nie poddawaj się. Nie wiem nic, nie umiem ci pomóc, nie wiem co powiedzieć, chociaż bardzo bym chciała wiedzieć. Pamiętaj, że nikt nie jest w stanie cię uratować, musisz zrobić to sama.
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś to naprawdę o Tobie ? Szczerze ? Trudno mi w to uwierzyć. Odkąd śledzę Twojego bloga widzę trochę pokręconą ale pozytywną osóbkę. Gimnazjum to szajs, powinno się go zlikwidować. Kiedyś 8 lat podstawówki było chyba lepszym rozwiązaniem. Gimnazjum to szkoła w większości wypełniona cwaniakami, czas po szkole to mordobicie, alkohol i ćpanie. Tak ja wspominam swoje, dlatego też chciałam się trzymać od tych ludzi jak najdalej a z wszystkimi tymi osobami chodziłam do klasy.
OdpowiedzUsuńEh.. nie wiem co Ci napisać. Trzymaj się.