czwartek, 28 marca 2013

58.

♫ The Bangles - Eternal Flame

Siedzę sobie na ziemi, słucham tej piosenki i sama do siebie się uśmiecham. Czyżby miłość? Lepiej nie. Miłość jest przereklamowana. Zdałam sobie sprawę, że rzucam słowami 'kocham cię' na prawo i lewo. W sumie to słówko 'kocham' straciło jakikolwiek sens. Jest dobrze!
Ano, wiem, zaniedbałam Was i Ciastka. Nie miałam ochoty tu wchodzić, a jeżeli już brałam się za pisanie notki to myślałam, że sama sobie strzelę w łeb. Nie wolno pisać na siłę. Nie, nie, nie, nie, nie. Mój laptop ma chcice, miga jak jakaś choinka na boże narodzenie, a mnie to już rozbraja. Zdałam sobie sprawę, że nie podoba mi się fakt, że inni mają link do Ciastka, że wiedzą, że ja tutaj piszę. Jest to niekomfortowe i wiem, że nie mogę napisać o wszystkim co siedzi mi w głowie, co mnie niszczy od środka. Tak, myślałam już nad rozwiązaniem, ale to się nie uda. Ech, życie jest okrutne. 
Z moim brzuchem jest coraz gorzej, a wieczorne bóle doprowadzające mnie do płaczu to już norma. W zeszłym tygodniu z rykiem pojechałam do szpitala. Odczekałam swoje trzy godziny, a kiedy lekarz mnie przyjął popatrzył na mnie i stwierdził, że symuluje. Po co robić podstawowe badania ryczącej dziewczynie, która zwija się z bólu? Przecież ona symuluje! Do lekarza jestem zapisana na październik, może nie umrę. Nieważne, czy wieczorem coś zjem, po prostu będzie mnie bolał. Ach, zauważyłam, że owocowa galaretka zjedzona przed 16 mi nie szkodzi. Tak więc jesteśmy w domu i czekamy do października.
Idzie wiosna, cycki będą. Ogólnie od dwóch tygodni co jakiś czas sobie idę z ostatnich lekcji, ewentualnie nie idę na żadną. Wiem, że źle robię i powinnam się ogarnąć. Najbardziej śmieszą mnie dziewczyny, które też idą sobie z lekcji i jako usprawiedliwienie podają "biorę przykład z przewodniczącej!". Jasne, jestem przewodniczącą i sobie uciekam (taki przykład daje) no ale kurcze, przecież nie każę ci dziewczynko uciekać, prawda? Jeny, jak moja klasa mnie momentami dobija. 
To była dobra noc, wiecie? Pominę fakt, że przed pierwszą wyszłam z domu. Najważniejsze, że wiele rzeczy sobie przemyślałam i wiem co chcę zmienić. Zrozumiałam, że nie ma sensu takie życie. Zrozumiałam, że ogólnie koniec z marnowaniem czasu. Zrozumiałam, że koniec śmiania się, kiedy mam ochotę sobie strzelić w łeb. Zrozumiałam, że koniec takiego życia. Zmiany, zmiany, zmiany. Hej, mamy wiosnę! Po za tym już wiem gdzie chcę iść na studia, co chcę robić w życiu. 
Miałam o czymś jeszcze napisać, ale wyleciało mi to z głowy. Hm, skleroza? Nie sądzę. Po prostu ja. Myślałam, że jestem jakąś tam romantyczką, że rozumiem ludzi blahblahblah. Co się okazało? Okazało się, że Mickiewicz mnie pokonał. Mickiewicz vs Ciastek - 1:0. Znokautowana, krwawiąca ja. Jest super!
Oglądam od wczoraj 'Love shuffle'. Matko, nigdy nie oglądałam dram. Życie jest piękne, Tata zjeżdża na święta, umyłam już lodówkę i nie jestem zakochana. Czego chcieć więcej? Nic. No, może jednak normalny Internet. No właśnie. 




niedziela, 17 marca 2013

57.

  ♫ Nightcore - La Di Da

Siedzę i zastanawiam się co napisać. Nie jestem pewna, czy mogę tutaj coś napisać. Nie wiem, czy chcę tutaj coś napisać. Wiem co czuję, wiem jak jest. Nie wiem czy to się nadaje na ciastka. 
Spędziłam cudowne trzy godziny z Olą. Najpierw kawiarnia, potem spacer i pizzera. Wiem, że z Olą mogę porozmawiać o wszystkim, nawet AA. (nie, nie chodzi o anonimowych alkoholików). Wiem, że ona zrozumie, wysłucha. Najśmieszniejsze jest to, że ja mówię o swoich problemach z AA., a ona nagle zaczyna mówić o tym co jest z EE.. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak szczerze o rozmawiałyśmy o tych chłopakach i naszych uczuciach. Wychodzi mi to na dobre. Mam wrażenie, że to mi już nie ciąży, nie siedzi mi to w głowie. Po prostu wywaliłam to z siebie. Naprawdę nie umiem napisać tego co czuję, ale bardzo ją kocham. Strasznie kocham moją Olę, serio. Cieszę się, że mam się komu wygadać. Mam z kim iść w niedzielę do kawiarni. Mam z kim zamulać w sobotę. Mam z kim odstawiać przypał. Mam kogoś, kto rozumie co czuję do AA.. Mam kogoś, kto pomaga mi się z tym uporać. Bardzo się cieszę, że mam swoją Olę. Nie umiem napisać nic więcej. To popołudnie było wyjątkowe. Oczyściłam się, jestem spokojna. Po prostu wywaliłam to wszystko z siebie. Olku, dziękuje.
Wiem już, że nie powinnam się tym wszystkim przejmować bo zwariuje. 
Szczerze? Nie mam ochoty tutaj dzisiaj pisać. Jestem wyprana z emocji, spokojna, a jednocześnie szczęśliwa. Zmieniam piosenki na YT jak głupia i nie mogę niczego odpowiedniego znaleźć. To nie jest okres. 
Idę zrobię Młodemu te ćwiczenia i idę oglądać Plotkarę, tak. Idealny plan na ostatnie godziny niedzieli.
Nie mogę się doczekać czwartku! Idziemy na pizze. Omnomnomn. 
Num, to pa.

niedziela, 10 marca 2013

56.

♫ Taylor Swift - You Belong With Me

Słucham sobie od wczoraj Taylor i martwi mnie fakt, że praktycznie wszystkie jej piosenki są o tym samym. Trudno, zdarza się. Przynajmniej nadrabia cudownym głosem, wyglądem i teledyskami. O matko, mogłabym cały czas oglądać jej teledyski. Szczególnie do 'you belong with me'. Taka dziwna miłość. Ogólnie miłość w moim wydaniu jest dziwna, ale ciii.
Siedzę sobie na wygodnej kanapie i pilnuje dwóch małych brzdąców. Mam kryzys i potrzebuje pieniążków. Jak dobrze, że ludzie wokół mnie mają dzieci i co jakiś czas potrzebują opiekunki. I tak sobie pilnuje tych brzdąców. Wczoraj też się zajmowałam dzieciaczkami. Plus jest taki, że mam dostęp do laptopa i Internetu, więc się nie nudzę. Poskarżę się Wam tylko, że dzisiaj Bąki zmusiły mnie do zrobienia naleśników. Uśmialiśmy się i wybrudziliśmy wszystko dookoła, ale warto było! O matko, naleśniki. 
Wczoraj wieczorem razem z mamą upiekłyśmy karpatkę. Jezu jak ona kusi! Tak ogólnie rzecz biorąc to żyje i jakoś tam funkcjonuje. Myślałam, że będzie lepiej, cóż nie można mieć wszystkiego. Plusem jest to, że sobie nic nie zrobiłam. A to, że bez ibupromu nie wyobrażam sobie dnia to już zupełnie inna sprawa. Co z tego, że żrę po jedenaście tabletek na dzień. Co z tego, że po nocach ryczę. Co z tego, że w tym tygodniu zrobiłam wiele głupich rzeczy? Postanowiłam, że jakoś to ogarnę bo dłużej tak być nie może. Idzie wiosna. Trzeba jakoś pozbyć się tego pecha, który trzyma mnie się kurczowo od początku stycznia, prawda? Prawda. Dlatego bez marudzenia robimy wszystko by złapać szczęście. Ot, taki tam dziwny plan na życie. 
Z racji tego, że będę robić wszystko by złapać szczęście (szkoda, że nie można go złapać w słoik i postawić przy łóżku. Życie wtedy byłoby o wiele prostsze) postanowiłam, że chcę sobie zrobić pięć dziurek w prawym uchu i tatuaż. Ot, takie marzenie z pierwszej klasy gimnazjum. Wiem, że z kolczykami nie będzie problemu, natomiast z tatuażem... no cóż, wszystko jest dla ludzi i wierzę, że rodzice pozwolą mi na tatuaż nim skończę osiemnaście lat. Jeżeli nie, to trudno, wytrzymam jakoś do tych osiemnastych urodzin. No i właśnie tak sobie postanowiłam. Dziurki w uchu mogę mieć od zaraz, ale nie chcę. To nie będzie to. Chcę jakoś na nie zasłużyć, zdobyć je. Ah ten instynkt zdobywcy!  I tym oto optymistycznym akcentem stwierdzam, że dam radę. A co! Muszę sama w siebie wierzyć bo nikt inny za mnie tego nie zrobi. Smuteczek. 
W sumie to jestem naładowana pozytywną energią i wiem, że dam radę i w efekcie przekuję sobie uszy i zrobię tatuaż. Matko, mam tyle energii, że szok! To dobrze, ten tydzień był pełen łez i tabletek. Jeju, jeju, jeju! Mam durne wrażenie, że narodziłam się na nowo.
Doszłam do wniosku, że ten blog jest o niczym i jest beznadziejny. Zastanawiam się czy chcę coś zmienić. W sumie kocham swojego Ciastka najmocniej na świecie, ale... no właśnie. Ah, zobaczymy, zobaczymy.
Pyszczki, macie Tumblra? Przyznam się szczerze, że jestem głupia, że wcześniej o to nie zapytałam! Dlatego jeżeli ktoś ma tumblra zapraszam na swojego. TUMBLR CIASTKA
I to chyba na tyle. Idę sobie zrobić gorzką herbatę bo mój żołądek znowu zaczyna się bawić w bóle przez które pewnie będę ryczeć. Smutne... Co śmieszniejsze do lekarza jestem umówiona dopiero na październik. Dlaczego? Nie ma miejsca! To samo z okulistą. Zapisana jestem na maj w przyszłym roku. Chyba sobie umrę. 



niedziela, 3 marca 2013

55.

 ♫ Pink - Sober

Dlaczego bycie sobą jest źle postrzegane? Dlaczego miłość jest taka trudna? Dlaczego zazdrość wszystko niszczy? Dlaczego nienawiść jest taka silna? Dlaczego ranię bliskie mi osoby chociaż staram się jak mogę? Dlaczego ludzie nie dostrzegają tego co dobre? Dlaczego znowu ja jestem winna? 
Myślę, że krew na moich dłoniach nie jest rozwiązaniem. I po co tyle krzyku? Przecież to już skończone. Wyrzucę śmieci, umyje ręce, wszystko wróci do normy. A sumienie? Jakie sumienie? Postaram się zapomnieć. Będę żyć jak zawsze. Śmiać się, tańczyć, krzyczeć, kochać, nienawidzić. Jak co dzień będę się budziła i żyła. Znowu będę czekała na smsa. Ktoś kiedyś znajdzie czarny worek z ciałem. Złożą szkielet. Tylko czy będzie co składać? Połamane żebra, miednica... Będę siedziała przed telewizorem i oglądała wiadomości popijając cole. Codziennie będą o tym mówić. O tym, że znaleziono zwłoki młodego mężczyzny. Wybuchnę śmiechem i popatrzę na szkatułki przy łóżku. Mam Twoje serce. Zdobyłam serce, pozbyłam się ciała. Nikt nie wie, że ja to ja. Zbrodnia doskonała. Teraz mogę Ciebie kochać i być pewna, że nikt mi Ciebie nie zabierze. Tak dużo można zrobić z miłości. Teraz jestem pewna, że mnie więcej nie zranisz. 
Siedzę z psem na kolanach i jestem pewna, że to nie był przypadek. Przypadki się nie zdarzają. Wszystko jest zaplanowane. Nie jestem pewna czy ktoś to zaplanował. Może ktoś miał dobry scenariusz na życie, który został mi przypisany? Nie mogło być inaczej. Mogę opisać naszą historię i wydać książkę. Sprzeda się. Będą ją czytały nastolatki, matki, młode mężatki, stare panny, mężczyźni.W testamencie napiszę, żeby wydali ją po mojej śmierci. Dlaczego? Bo wtedy wyjdzie, że to ja Ciebie zabiłam, a tego nie chcemy. Nie chcę spędzić reszty swojego życia w więzieniu tylko dlatego, że Cię kocham. Chociaż... wtedy pasowałoby stwierdzenie, że jestem więźniem miłości. To takie romantyczne! 
To nie jest cała historia. Historia ma swój początek i koniec. Tu nie ma nawet prologu. Myślę, że nie chcecie poznać tej historii. Jest dziwna, straszna, romantyczna, dziecinna. Śmiech na sali. Nikt nie może wejść do mojej głowy. Nie, nie, nie. Wszyscy macie noże, których możecie przeciwko mnie użyć. Chcę żyć. Wiem, że postąpiłam niewłaściwie, że powinnam umrzeć. Jednak nie, chce żyć. Życie jest piękne z wszystkimi kolorami. Czarny, szary, błękitny, różowy, granatowy, żółty, pomarańczowy, czerwony... czerwony jak krew. Ostatnio wiele osób rzuciło we mnie nożem, nie pozostałam im dłużna. Moje noże mówią o jednym. Moje noże pokazują jak bardzo ktoś mnie zranił. Nożem oświadczam, że to koniec. Koniec. K-o-n-i-e-c. Ileż można siebie nawzajem ranić? Jak długo? Jak bardzo? Jak mocno? Ranimy siebie do smutku, do łez, do krwi, do śmierci. Śmierć za miłość. Miłość za śmierć. Wysoka stawka, trudna gra. Kliknę 'stop' jak w komputerowej grze i napije się herbaty. Gorzkiej. Otworzę okno, usiądę na parapecie, zaciągnę się miastem i napije herbaty. Otworze umysł, może nawet serce. Znajdę odpowiedź, rozwiązanie. Znajdę rozwiązanie dla siebie, dla Was, dla innych. 
I narodzę się na nowo. Czysta. Z nową kartką. Z czystym sumieniem. Krew na dłoniach będzie tylko złym snem. Serce w szkatułce złudzeniem. Twoje martwe ciało będzie tylko w mojej głowie. Będzie dobrze. Będę czysta. Czego chcieć więcej? 
Myślę, że ta historia nie ma sensu. Nie chce jej poznać. Nie chcę, a jednak dalej będę zapełniać kartki słowami, przecinkami, kropkami, wykrzyknikami. Nie chcę, a jednak poznam jej koniec. Dowiem się czy ta dziewczyna dalej siedzi na parapecie. Dowiem się czy dalej ryczy po nocach. Dowiem się tylu rzeczy... taka kiepska książka.