Dzień dobry, umrzesz. Nie martw się, bo mnie też to czeka.
Ciężko się do tego przyznać, ale od roku nie zrobiłam kroku na przód. Ciągle jestem w tym samym miejscu. Staram się tym nie przejmować, ale powinnam, bo przecież to już rok. Ludzie w moim wieku robią coś z życiem i wiedzą czego chcą. Ja jedyne co zmieniam to kolor końcówek. Chciałabym coś w końcu zrobić ze sobą, ale nie umiem. Tak bardzo boję się nowych rzeczy. Potrzebuje kogoś, kto powie mi co i kiedy mam zrobić, bo tak jest zdecydowanie łatwiej.
Zaczęła się jesień, a to oznacza idealny okres na nicnierobienie. Co prawda ja cały czas się obijam, ale teraz mam wymówkę. W poniedziałek siedziałam na ławce i obserwowałam spadające liście.
Ostatnio mało się odzywam, bo patrzę na to wszystko. Na ptaki za oknem, zachodzące słońce, kota przechodzącego przez ulicę, na matki odbierające dzieci ze szkoły, na cały ten świat.
Od piątku mam 20 lat i to nic nie zmieniło w moim życiu. Od tego czasu zachorowałam i zgubiłam tablicę rejestracyjną w aucie. Najgorzej. Taki pech trzyma się mnie od końca sierpnia. Nie mogę powiedzieć, że przytrafiają mi się same złe rzeczy, bo to nieprawda. Po prostu ostatnio jest ich zdecydowanie więcej. W sumie to dziwne, że łatwiej zauważamy te złe rzeczy i rozpamiętujemy smutne momenty, bo przecież codziennie przytrafia nam się coś dobrego.
Nie umiem w pisanie. Nie umiem w bloga. Próbuje, bo dużo osób wraca. Może wrócę i ja.