Lepiej wiecznie szukać
Nić choć raz przed sobą skłamać
Że znalazłem
Że już mam
Że wystarcza
Nić choć raz przed sobą skłamać
Że znalazłem
Że już mam
Że wystarcza
Cześć bloggerzy, witam Was na Ciastku utworem happyadu! Kto mnie właśnie hejci? Kto mnie chce zabić? Jak coś to w prawym górnym roku jest czerwony krzyżyk, papa!
Siedzę przez laptopem i macham rękami we wszystkie możliwe strony. Tańczmy! Ile godzin i lat! Tańczmy!
Ostatnio coraz częściej wracam myślami do fotografowania, obrabiam na nowo stare zdjęcia, czytam poradniki i przeglądam strony w poszukiwaniu dobrych książek o fotografii. Od jakiegoś miesiąca mocno zastanawiam się nad ponownym chwyceniem sprzętu w swoje łapki i wyruszeniem w świat. Właśnie. Z niewiadomych przyczyn pomyślałam sobie, że to mogłoby być coś w czym bym się odnalazła, że mogłabym się rozwiać, że byłoby fajnie i byłabym dobra. To szalone z każdej strony, ale podobno trzeba próbować. Mniejsza, przeglądam sobie te poradniki, blogi i mocno nie wiem... czemu wszyscy myślą, że fotograf amator to totalny imbecyl, który jest w stanie wydać miliony na sprzęt i miliony na tablet graficzny? Ja wiem, że pasja kosztuje, ale powiedzmy sobie szczerze, że jeżeli ktoś chce pracować na lustrzance to chcąc nie chcąc musi sobie dokupić do niej jakiś obiektyw, bo inaczej to jest bez sensu. I dobra, okej, rozumiem dokupywanie obiektywu do sprzętu, ale potem Ci wszyscy cudowni bloggerzy, którzy doradzają "amatorom" pracują na cholernie drogim sprzęcie. Profesjonalny, legalny program, tablet graficzny Cintiq (takie tam ponad trzy tysiące złotych), lampy i to wszystko... na litość boską! Jak o tym wszystkim czytam to mój głos wewnętrzny unosi ręce do góry i krzyczy na cały regulator: skąd ja na litość boską mam wziąć ten cały sprzęt?! Ja tylko chcę wiedzieć jak obrobić oczy w tym zasranym programie! I potem moje dłonie opadają, a moje ciało bezwładnie ląduje na ziemi. Z nadzieją czytam dalej, szukam porad. O, praca ze światłem. Brzmi dobrze. No i co? Jesteś amatorem to do zdjęć w piękny dzień musisz mieć blendę i lampę, bo inaczej zdjęcie będzie do dupy! Co proszę? Sorry not sorry, wychodzę.
Jestem załamana poziomem fotograficznej strony blogosfery. Od tygodnia codziennie czytam, że nie mogę robić zdjęć, bo nie mam blendy, lampy i tabletu graficznego. Płaczę. Mocno. Bo ja serio lubię o tym czytać i uczyć się nowych rzeczy i dowiadywać. Jak widać Internet mnie nie lubi.
Z tych lepszych rzeczy to byłam dzisiaj w maku, piłam smoothie o smaku brzoskwiniowym i gorącą czekoladę. Umieram. I nie lubię tych świąt, bo one są typowo jajeczne, a ja nie lubię jajek.
Czarek zafundował nam (a raczej mi, bo z naszej dwójki to ja pochłaniam więcej książek. Bardzo, ale to bardzo nie lubię wypożyczać książek. Kocham mieć książki na własność, wracać do nich, zaznaczać ważniejsze fragmenty albo je przepisywać.) książkę pod tytułem "Eleonora i Park" autorstwa Rainbow Rowell. John Green zrecenzował książkę słowami "Powieść Eleonora i Park przypomniała mi nie tylko, jak to jest być młodym i zakochanym w dziewczynie, ale także jak to jest być młodym i zakochanym w książce." Brawo, panie Green! Książka mnie cały czas zaskakuje i rozśmiesza (nie wiem dlaczego rozśmieszyło mnie zdanie ze słowem "kurwa" na pierwszych kartkach, mniejsza). O czym jest książka? Oboje urodzeni pod nieszczęśliwą gwiazdą, mają świadomość, że pierwsza miłość nie ma szans na przetrwanie, ale dają jej szansę. Według Czarka Green jest gejem. Ops?
Ale się rozpisałam! A chciałabym jeszcze! Szkoda, że nie mam o czym.
Artystyczne (nie)zdjęcie z Instagrama, ops.
Ale spójrz na głównych męskich bohaterów u Greena. No, co do jednego prawie, wszyscy to takie ugodowe, flegmatyczne i gejowsko wrażliwe kluseczki. No, no... W słowach Czarka jest ziarno prawdy.
OdpowiedzUsuńja bym się bała cykać focie z takiej wysokości krzesła :D
OdpowiedzUsuńHappysad! Baardzo lubię, ale teraz słucham sobie nieśmiertelne, cudowne Voo voo. Za nic nie będę hejcić. Jeśli chodzi o fotografię, to dzielimy pasję, bo naprawdę to uwielbiam. Ja mam lustrzankę, trzy najprostsze obiektywy (zbierałam długo, oj tak) i podobno robię całkiem niezłe zdjęcia. No, przyznaję się czasem pożyczę blendę od chłopaka mojej siostry, ale to tylko, gdy robię zdjęcia w domu.
OdpowiedzUsuńZobaczyłam Happysad i od razu radość. To chyba jedna z moich ulubionych kapeli *^*
OdpowiedzUsuńOstatnio słyszałam wypowiedź faceta, który totalnie zna się na fotografii. Na początek nie trzeba wiele. Wystarczy aparat za 100-200 zł- analogowy. Pasja nie wymaga aż takich wielkich poświeceń finansowych, jeżeli zaczniesz się rozwijać na najtańszym sprzecie, opanujesz go, wszystkie techniki to w międzyczasie możesz odłożyć na coś lepszego. Prawdziwa pasja nie objawia się w zajebistości sprzętu, a w sercu, w tym, że to kochasz.
OdpowiedzUsuńW ogóle przed chwilą walnęłam takie komenta, że głowa mała, a tu BUM. Blogger zaśmiał mi się w twarz i go usunął ;___; walić bloggera.
OdpowiedzUsuńNaff nie zamierza wciskać czerwonego przycisku z krzyżykiem!
Fotografowanie takie piękne. I nie słuchaj internetów. Internety to zło. Wszystkim się w dupach poprzewracało od domniemanego profesjonalizmu i gadżetów. Jestem zdania, że nawet zwykłym aparatem przy odrobinie wyobraźni można zrobić piękne zdjęcia! Wystarczy chcieć, mieć do tego serce i oko! A sprzęt przyjdzie z czasem *za grube hajsy zarobione w pracy! BANG!*
To w Macu jest smoothie o smaku brzoskwiniowym ;____;? *pracuje w Macu i nie wie, ale to mnie usprawiedliwia, bo pracuję na kuchni i zajmuję się kanapkami i innymi tłustymi gównami, to serwis nalewa smoothie i inne pierdoły. Ja im się tylko czasem na przerwie wkradam, żeby podebrać trochę kubków i wody >D*
Green gejem :o? Czemu nie! Może taki utajony! W ogóle to ja np. nie lubię zaś kupować książek, bo jestem biedakiem XD *praca w Macu tak bardzo* biblioteka ma swój klimat <3
Wesołych świąt, Ciastku!
happysad to dobra rzecz ;) bez sensu hejcić za gust muzyczny :D A co do fotografi - fajne zdjęcia można robić nawet cyfrówką ;) A ja planuję kupić kompakt z wymienną optyką - nie tak drogi jak lustrzanka, ale z całkiem fajnymi możliwościami ;)
OdpowiedzUsuń