poniedziałek, 1 października 2012

11.

Padanie na ryj jest moim ulubionym zajęciem, wiecie? Właśnie doczłapałam się do domu i klapłam. Nie mam ochoty ruszać tych podręczników, zeszytów. Po prostu nie i już. Bunt, kurcze pieczone.
Mam iść juro na galowo do szkoły, ślubowanie i te sprawy. Szczerze? Nie mam ochoty. Proszę was... na rozpoczęcie roku poszłam w balerinach, kiedy wracałam to koło croppa zdjęłam buty i szłam boso. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę. Dlatego postanowiłam, że pójdę w martensach, o. Dobrze, że są czarne, yhym.
Zmarnowałam trzy godziny z życia na pracę z woku i wypracowanie z polskiego. I co? I nic. Niczego mi nie ocenili. Oesu, te trzy godziny minęły bezpowrotnie na pisanie durnego wypracowania. To ja się może powieszę, czy coś, a wy czytajcie dalej.
Ogólnie to po raz pierwszy weszłam do szkolnej biblioteki w celu poszukania ciekawych książek. Maaatko! Cały regał przeznaczony na książki o ćpunach, anorektyczkach, bulimiczkach i wszystkich innych patologiach jakie widział ten świat. Trafiłam do nieba, serious. Mogę tam siedzieć i spać i żyć byle tylko były książki.
Czy tylko ja zapomniałam o tym, że wczoraj był dzień chłopaka? Teraz muszę wszystkim powysyłać życzenia. Niby nic trudnego, ale.. ja muszę napisać życzenia z serca, tak. Dla mnie bezpłciowe `wszystkiego najlepszego` jest obrzydliwie oklepane i osobiście rzygam już tym na wszystkie strony. Ludzie, naprawdę nie stać was na nic oryginalnego? Naprawdę Internet aż tak wypalił wam mózgi, że nie jesteście w stanie złożyć życzeń prosto z serca? Chociaż w sumie ja ChujaMuja mam ochotę w tych życzeniach zwyzywać od najgorszych i życzyć jak najgorzej. Oh, Joghurcie, Joghurcie co z Ciebie wyrośnie?
NI. będzie mnie przestawiać na `łagodne przekleństwa` typu: kurcze pieczone. Nie wiem jak mi to wyjdzie, ale dobra. Szlachetny Joghurcik spróbuje.
Ja tym czasem idę skejpajać i uczyć się chemii, o.
Do napisania.

`Nienawidzę tych reklam, które dwoją się i troją, żeby w nas obudzić chęć kupienia durnego produktu, którego się nawet nie potrzebuję; mówią ci na "ty", żeby ci sprzedać cytrynową Fantę, bo jesteś młody, bo młodzi są cool i opóźnieni i trzeba im mówić na "ty", bo inaczej nie zrozumieją, co się do nich mówi, i ten głos w tle reklamowej modnisi napalonej na dezodorant, szminkę, kremy i kremy depilujące, bo wszystkie dziewczyny między piętnastką a dwudziestką są napalonymi modnisiami, histeryczkami opętanymi wyglądem swojego dezodorantu i nie posiadają się z radości, gdy dowiadują się, że produkuje się teraz kremy depilujące w sprayu, które działają w trzy minuty bez podrażnienia, to znaczy w sam raz na tyle, ile trzeba, żeby chłopak, którego przyprowadziły z jakiejś imprezki, pochłonął cytrynową Fantę i zaczął sobie stawiać laskę, podczas gdy one wydepilują sobie nogi i futerko sprayem, zamknięte w łazience, a potem wyjdą od razu gotowe do akcji, gładkie, więc do przelecenia. Zafundują sobie orgazm od kiepskiego wydymania, ale bez paskudnych chorób wenerycznych, które dziesiątkowały prostytutki w dawnych czasach, lecz was nie nie będą dziesiątkować, ciebie i tobie podobne napalone modnisie, dzięki superprezerwatywom. Superprezerwatywy: rzucaj się na wszystko, obciągaj druty, uprawiaj seks w trójkę i sodomię pod gołym niebem, na przykład na parkingach, bo tylko to cię interesuje. Superprezerwatywy: już nic nie przeszkadza ci być dziwką.`
~ Bubble gum

3 komentarze: